W ostatnich dniach wreszcie udało mi się zakończyć rozpoczętą dawno temu przygodę z Ziemiomorzem, światem stworzonym przez Ursulę K. LeGuin. Niby taki ze mnie wielbiciel fantastyki, a muszę przyznać, że nigdy jakoś się nie składało bym wyszedł poza "Czarnoksiężnika z Archipelagu", pierwszą książkę z całego cyklu. Tym lepiej się stało, że Prószyński i S-Ska zdecydowali się wydać wszystkie sześć części w jednym tomie.
Zacznę od rzeczy, które mnie osobiście zawsze cieszą. Książka wydana jest bardzo ładnie. Skromna okładka pewnie nie przemówi do osób, które oczekują fantastyki w stylu "Gry o tron", ale ja jestem z niej zadowolony, ostatecznie nikt też nie wymaga krzykliwej okładki od "Władcy Pierścieni". Tomiszcze jest grube jak nieszczęście (ok.950 stron), ale dla mnie to też plus, bo uwielbiam grubawe książki, takie jak jednotomowe wydanie LOTR. Kiedy czytelnik pokonuje kolejne setki stron ma takie faje wrażenie, że mierzy się z czymś ponadprzeciętnym, epicką historią, której końca aż nie chce się dostrzec.
W książkach Ursuli, w przeciwieństwie do niektórych wielkich dzieł fantasy, fantastyczne tło rzeczywiście pozostaje tylko tłem. Bohaterowie, chociaż żyją w baśniowym świecie, mierzą się z największymi problemami normalnych, współczesnych ludzi. Zaakceptowanie samego siebie, pokonanie własnych ambicji, strach przed śmiercią, potrzeba wolności, uciekanie od złego życia, poszukiwanie dobra i spokoju w świecie... Życie bohaterów, chociaż obfitowało w wielkie czyny, ukazywane jest często jako proste i "codzienne". To wszystko sprawie, że o ile z Frodem nikt się nie może za bardzo identyfikować, tak z parą głównych bohaterów cyklu o Ziemiomorzu jak najbardziej.
Standardowo, nie zamierzam zdradzać fabuły książek. Warto jednak odnotować, że poszczególne części cyklu powstawał od roku 1968 do roku 2001. Widać to w książkach, szczególnie jeśli chodzi o tempo akcji. Całość cyklu zamyka się w następujących częściach: "Czarnoksiężnik z Archipelagu", "Grobowce Atunanu", "Najdalszy brzeg", "Tehanu", "Inny wiatr" i "Opowieści z Ziemiomorza". Osobiście wyróżniłbym części pierwszą i trzecią jako najważniejsze fabularnie, a także najciekawsze i najbardziej (nie przepadam za tym słowem) epickie.
Przez całą serię poznajemy coraz to lepiej postać Geda, zwanego Krogulcem, a później również Tenar, jego późniejszej quasi-żony. W postaci Geda można dostrzec tą przysłowiową beczkę soli, którą każdy z nas musi zjeść. Poznajemy go jako młodzieńca z przerostem ambicji, gdy się z nim żegnamy jest staruszkiem zajmującym się kozami. Jednak wszystko pomiędzy tym początkiem a końcem zdaje się opowiadać o rozterkach i lękach niemal każdego człowieka.
Całość jest długa, ale nikt przecież nie każe czytać wszystkich sześciu części na raz. Polecam z całego serca pierwszą część cyklu - "Czarnoksiężnika z Archipelagu", tak na dobry początek. Potem historia pewnie sama się już dalej potoczy. /K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz