Niedawno przypadło mi w udziale
spróbować swoich sił w kuchennej wojnie o przetrwanie (zwanej przez
dowcipnisiów "gotowaniem"). Orłem to ja w tej materii nigdy nie
byłem, ale dołożyłem wszelkich starań, żeby zaserwowany przeze mnie obiad
wyglądał i smakował lepiej przed niż po ataku wymiotów ;P Oto co mi wyszło.
Składniki:
naleśniki:
- 250 g mąki
- 2 jajka
- 200 ml mleka
- 350 ml wody mineralnej
nadzienie
- 600 g papryki
- 400 g pomidorów
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- papryka ostra, papryka słodka, pieprz, sól i co
kto tam lubi z przypraw
dodatkowo
- 200 g kwaśnej śmietany
- 2 jajka
- paczka tartej mozzarelli z Biedrony (chyba ok.
150 g)
Pomidory na chwilę zalewam
wrzątkiem, nacinając im wcześniej skórę, aby skórka im ładniej zeszła. Obrane
kroję w 'ósemki', chociaż mi akurat wyszły 'szesnastki' :D. Paprykę czyszczę z
pestek i kroję w drobną kostkę. Następnie siekam drobno cebulkę i podsmażam ją
na oleju. Gdy się zeszkli dodaję wyciśnięte dwa ząbki czosnku, a po chwili
także pomidory i paprykę. Zostawiam to wszystko na małym ogniu lub małym gazie,
chociaż oba te określenia są dość śmieszne, skoro ma się elektryczną płytę ;).
Pozostaje nałożyć na talerze!
Autorka książki, gdzie znalazłem pierwowzór tego przepisu, twierdzi,
że jest to
porcja na 4 osoby. Chyba nigdy nie spotkała głodnego wegetarianina! Dwa
żarłoczki poradzą sobie z tą ilością, ewentualnie trójka mniejszych żarłoczków
też się nasyci. Polecam czerwone wino jako napitek do tej strawy. Smacznego!!!
/K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz