środa, 23 lipca 2014

Call me Simon - Pinta --> dość dziwne piwo

   Podczas wizyty w pubiku blisko pracy (ale po pracy, żeby nie było :D ) zobaczyłem to piwko. A jako, że mam dobre wspomnienia związane z Pintą ( po pierwsze lubię kilka ich piw, a po drugie przesłali mi raz całą garść etykietek, o czym wspominałem o -> tutaj <- ), zdecydowałem spróbować się ich nowego jak dla mnie wynalazku.


 

   Piwo to jak się dowiadujemy studiując etykietkę powstało poprzez współpracę Browaru Pinta i Simona Martina, a więc 'maczali w nim palce' sami ludzie na browarnictwie się znający. Kiedyś w Polsce widywało się piwa oznaczone jedynie jako "jasne pełne", a teraz mamy już takie cuda jak Imperial Irish Red Ale. Osobiście troszkę mnie bawi ten przepych nazewnictwa, ale to drobnostka. Etykietka prezentuje się ładnie, styl stosowany przez Pintę jest zresztą już łatwo rozpoznawalny na półeczce. Szkoda, że jak zawsze etykietka jest ultra-nie-do-zdjęcia :(
   Co do samego piwa... Mam mieszane uczucia. Niby pierwszy łyk smaczny, troszkę mniej goryczkowy niż w moich ukochanych IPAch. Ale dalsze łyki już mniej do mnie przemawiały. Smakowały, jak dla mnie oczywiście, zbyt "ciężko". Lubię eksperymentować z Pintą (np. Dymy Marcowe, które pachniały jak rolada ustrzycka, albo Koniec Świata), ale tym razem nie jestem bardzo podekscytowany.
   Naturalnie, mówimy o moich gustach, więc innym może Call me Simon bardzo smakować. Ja jednak wystawiłbym we własnej skali maksymalnie 6/10.

Krzysio

sobota, 19 lipca 2014

Naleśniki po węgiersku - KSM [Kulinarne Starcia Mopsia]



   Niedawno przypadło mi w udziale spróbować swoich sił w kuchennej wojnie o przetrwanie (zwanej przez dowcipnisiów "gotowaniem"). Orłem to ja w tej materii nigdy nie byłem, ale dołożyłem wszelkich starań, żeby zaserwowany przeze mnie obiad wyglądał i smakował lepiej przed niż po ataku wymiotów ;P Oto co mi wyszło.

Składniki:

naleśniki:
- 250 g mąki
- 2 jajka
- 200 ml mleka
- 350 ml wody mineralnej

nadzienie
- 600 g papryki
- 400 g pomidorów
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- papryka ostra, papryka słodka, pieprz, sól i co kto tam lubi z przypraw

dodatkowo
- 200 g kwaśnej śmietany
- 2 jajka
- paczka tartej mozzarelli z Biedrony (chyba ok. 150 g)

   Zacząłem od ciasta na naleśniki, bo to mi się już na wstępie wydało trudne. Wymieszałem wszystko solidnie w misce, na patelni rozgrzałem olej i zacząłem smażyć te nieszczęsne placki. Pierwsze trzy się nie udały, ale reszta okazała się już łatwa. Nawet to słynne przewracanie naleśników podrzutem z patelni
to nie jest nic tak trudnego jak się może wydawać. Gotowe placki odstawiam na bok, żeby spokojnie czekały na ich dalszy udział w tym daniu.

   Pomidory na chwilę zalewam wrzątkiem, nacinając im wcześniej skórę, aby skórka im ładniej zeszła. Obrane kroję w 'ósemki', chociaż mi akurat wyszły 'szesnastki' :D. Paprykę czyszczę z pestek i kroję w drobną kostkę. Następnie siekam drobno cebulkę i podsmażam ją na oleju. Gdy się zeszkli dodaję wyciśnięte dwa ząbki czosnku, a po chwili także pomidory i paprykę. Zostawiam to wszystko na małym ogniu lub małym gazie, chociaż oba te określenia są dość śmieszne, skoro ma się elektryczną płytę ;).
   Formę do zapiekania smaruję tłuszczem, zaraz będziemy ją wypełniać jedzonkiem.
   Gdy warzywka będą już miękkie i po spróbowaniu dojdziemy do wniosku, że są niemal OK, dodajemy wszelkie przyprawy. Potrawa jest węgierska, więc nie oszczędzajmy pikantnego! Mieszamy, chwilę jeszcze pozwalamy się dusić, a następnie na naleśniki nakładamy porcje naszego farszu, naleśniki zwijamy i umieszczamy w natłuszczonej formie. Kiedy forma jest już wypełniona szykujemy zalewę. Mieszamy porządnie wszystko to, co w składnikach opisałem jako "dodatkowo" i zalewamy nasze naleśniki. Formę wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i zapiekamy ok. 30 minut.
   Pozostaje nałożyć na talerze! Autorka książki, gdzie znalazłem pierwowzór tego przepisu, twierdzi,
że jest to porcja na 4 osoby. Chyba nigdy nie spotkała głodnego wegetarianina! Dwa żarłoczki poradzą sobie z tą ilością, ewentualnie trójka mniejszych żarłoczków też się nasyci. Polecam czerwone wino jako napitek do tej strawy. Smacznego!!! /K.


poniedziałek, 14 lipca 2014

Alter Beer - Polski Chmiel, Valkiria, Rubi Lager <--- wrażenia

   Całkiem niedawno będąc w Żabce zauważyłem na półeczce z cerwezją te trzy dziwne napoje. Etykietek nie miałem, wyglądały ciekawie, ale i dziwnie znajomo, cena niewysoka, więc zakupiłem po sztuce każdego by się przekonać cóż to znowu za  żabkowy wymysł. Okazuje się jednak, że tym razem mile się zaskoczyłem.

 
   Zacznę od piwa, którego etykietka najbardziej przykuła moją uwagę. Głównie przez podobieństwo do etykiety innego piwa. Kliknij, zobacz i sam oceń czy takie podobieństwo może być przypadkowe. Z tego co wyczytałem już oskarżono producenta Polskiego Chmiela (firmę Sulimar) o plagiat. Ale mnie to aż tak nie interesuje. Ważne są zupełnie inne fakty. Etykietka kusi hasłami o mocnym nachmieleniu rozmaitymi gatunkami tego przedniego ziela, czego w piwie niestety aż tak się nie wyczuwa. Należy jednak uczciwie przyznać, że jest to chyba najsmaczniejszy pils jakiego ostatnio piłem, a jego cena (2,99 zł) jest niska, jak za piwo o takim smaku.
   Drugie piwo, Rubi lager, szczerze mówiąc najmniej mi podeszło, a było najdroższe z całej trójki (3,99 zł). Nie przepadam za piwami typu lager, także nie będę się tu rozpisywać, żeby niepotrzebnie tego wynalazku nie skrzywdzić swoją antypatią.
   Na koniec zostawiłem sobie najlepszy egzemplarz, czyli Valkirię. Tutaj opinia moja i mej Żonki pokrywa się w 100%, było to najlepsze piwo wśród tej trójki. Białe piwo pszeniczne, bardzo aromatyczne, w smaku i zapachu bardzo cytrusowe. Orzeźwia idealnie. Jeżeli ktoś lubi tego typu piwka, to polecam zdecydowanie. Jak dla mnie jest to chyba najsmaczniejsze białe piwo dostępne na szerokim rynku, a nie tylko w specjalistycznych sklepach. Trzeba też zauważyć, że piwko kosztuje jedynie 3,49 zł, a więc jest naprawdę niedrogie jak na napój tego rodzaju. Zdecydowane odkrycie lipca na piwnej półeczce ;P

Pijta i przekonajta się sami.

/K.