wtorek, 25 lutego 2014

Dobrze i chmielnie

   DOCTOR BREW - Sunny ALE

Ostatnimi czasy moje gusta piwne przesuwały się coraz to bardziej w kierunku goryczki. Co się świetnie złożyło, bo obecnie, tak jak nigdy, można wreszcie kupić naprawdę dobre polskie piwa, w tym typu IPA, który gwarantuje chmielunio na porządnym poziomie.
   Dzisiaj w me ręce trafiło to oto piwko, które niedawno dopiero co miało swoja premierę. Zdjęcie nie jest moje, nie udało mi się bowiem owego piwka zbyt długo utrzymać w buteleczce. Ponieważ nie zwykłem owijać w bawełnę, to od razu informuję, że piwko zdecydowanie zachwyci każdego wielbiciela goryczki w piwie. Już sam zapach zapowiada smakowitość :) W skali IBU jego goryczka dorobiła się wskaźnika aż na poziomie 83, czyli więcej niż większość IPA (dla porównania Atak Chmielu browaru Pinta ma wskaźnik 58, a zwykły lager z osiedlowego jedynie około 15). Nowa etykietka jest dodatkowym plusem, szkoda tylko, że (jak dla mnie) nie jest za ładna.
   Ten nowy browar rzemieślniczy planuje już kolejne piwka, na co należy się cieszyć. W każdym razie polecam, szukajcie w sklepach piwnych!



Krzysio

piątek, 21 lutego 2014

Pracowity okres czas zacząć

   Wreszcie coś rusza do przodu i razem z żonką zaczniemy poważniejszą aktywność. Po pierwsze koniec z Playem :D:D:D (fanfary, radość, uśmiechnięte dzieci rozdają wegańskie przekąski itpd.). Mam nadzieję, że w nowej pracusi będzie znośnie. 
   Po drugie zaś zaczyna się znowu szkoła! Piórniczki już przyszykowane, tornister spakowany, strój na WF w worek włożony.
  Jeśli dodamy do tego jeszcze język hiszpański i zaawansowaną lamologię, to otrzymamy obraz pracy, jaka przed nami stoi. Ale bez obaw, wszystko idzie ku coraz lepszemu :)

Krzysio

wtorek, 18 lutego 2014

Dżemolada w sercu z prawdziwego drożdża


Składniki na sztuk 12-14:
14 g świeżych drożdży
250 ml mleka
100 g masła
450 g mąki
100 g cukru
 1/2 łyżeczki soli
120 g gotowanych, utłuczonych ziemniaków
marmolada





Wykonanie:
Drożdże wraz z 1 łyżeczką cukru zalać kilkoma łyżkami mleka, dodać łyżkę mąki i odstawić na jakieś 15min.
Dodać pozostałe składnik, wyrobić ciasto. Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na jakieś 1,5h.
Po wyrośnięciu ciasto podzielić na około 12 części, z każdej z nich powstanie rogalik.   Kulkę rozwałkować dość cienko w formę koła, posmarować cienko marmoladą, zwinąć jak naleśnik. Złożyć go i przekroić w połowie, tak by powstało serducho widoczne na zdjęciu. 
Można je pozostawić na blasze jeszcze do wyrośnięcia, a potem piec w 200 stopniach ok. 15 minut do zrumienienia. Wierzch przed pieczeniem można posmarować rozbebłanym jajem z mlekiem.

sobota, 15 lutego 2014

Małe, a cieszy

Dziś krótko :)

Kiedy człowiek jest radosny to spotykają go radosne rzeczy =)

Taką otrzymaliśmy odpowiedź na nasze rymowane zamówienie: 













Pizzerii Bene podziękowaliśmy również rymowanym i szczerym komentarzem :) Pepe, do której mamy sentyment, niestety spadła w rankingu.

Podziękowania dla naszych olimpijczyków - dzięki Wam mieliśmy rabat! :D 

Poza tym K spotkała dziś jeszcze jedna radosna przygoda - podpowiem tylko, że jest truskawkowa i koedukacyjna. Sprzedawczyni miała chyba dobre chęci :D
 
M&K

P.S.1. To już drugi raz kiedy pizzeria docenia nas, a my ją. I jeszcze robią takie ładne obwódki z ciasta.
Ach.

P.S.2. Dla przypomnienia, tak wyglądało nasze pożegnanie z Da Marco
  

piątek, 14 lutego 2014

Kruszon - skubaniec - pleśniak

Ciasto wielu nazw... Najważniejsze, że robi się je dosyć szybko, jest mało pracochłonne, a składniki dostępne niemal w każdej lodówce. 

Składniki:

  • 200 g masła,
  • 4 jajka,
  • 3 szklanki mąki,
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 2 łyżki + 1 szklanka cukru
  • szczypta soli,
  • 2 łyżki kakao,
  • słoik powideł śliwkowych


 



Wykonanie:
Zimne masło posiekać z mąką z proszkiem do pieczenia, 2 łyżkami cukru, szczyptą soli i 4 żółtkami, z podanych składników zagnieść ciasto. Podzielić je na 2 części, jedna powinna być większa. Do mniejszej dodać kakao. Zawinąć je w folie i odstawić na godzinkę do lodówki.
Schłodzoną jasną warstwą wykładamy blachę, następnie smarujemy powidłami i kruszymy kakaową część na wierzch.

Białka ubijamy ze szklanką cukru na sztywną pianę i taką masę wylewamy na wierzch.  

Wrzucamy do piekarnika na około godzinę w 160 stopniach (na koniec można włączyć termoobieg, co by się beza dobrze wysuszyła). 

Ostudzone ciasta można ozdobić floresami z rozpuszczonej czekolady. 

M.

Snikersowy sękaczek jabłkowy

Nadrabiam kulinarne zaległości.

Ostatnio utylizowaliśmy banany, tym razem zrobimy to samo z jabłkami.

Przepis znaleziony w necie, ale pierwotnie "102 ciasta siostry Anastazji" =)
Oryginalnie ciasto nazywa się sękaczek, więc niech tak zostanie.


Składniki na kruche warstwy:
350g mąki pszennej
250g margaryny
120g cukru
2 łyżki gęstej, kwaśniej śmietany
2 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia








Nadzienie:
2kg jabłek 

2 galaretki pomarańczowe

Orzechowy wierzch:
220g orzechów włoskich, grubo posiekanych
120g cukru  
3 łyżki miodu  
2 łyżki mleka
80g masła



Wykonanie:
Warstwy - placki:
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, dodać resztę składników, ugniatać, aż do uzyskania jednolitej masy. Masa może się kleić, wówczas dodawać mąki. Podzielić na 3 części, piec na małej blaszce wyłożonej papierem, lub na spodzie blachy, po 20 min każda, w 210 stopniach. 

Nadzienie:
Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o szerokich oczkach, dusić na ogniu jakieś 10-15min, dodać 2 galaretki w proszku, dobrze wymieszać, odstawić do ostygnięcia. 

Wierzch:
Wszystkie składniki wrzucić do rondelka i gotować kilka minut, aż do uzyskania klejącej, słodkiej brei. Nie trzymać za długo, bo wychodzi po zastygnięciu nieco twarde, aczkolwiek bardzo smaczne.

Placki przekładać jabłkowym nadzieniem, na wierzch wyłożyć lekko przestudzoną masę orzechową. 

M.
 

Orzechowy bananowiec

Czyli co zrobić z nadmiarem aż nadto dojrzałych bananów :)

Składniki:
Ciasto:
3/4 (ok. 130g)  kostki masła
ok. 180 g cukru
2 banany (najlepiej dojrzałe)
2 jajka
skórka z limonki 
1,5 łyżeczki sody
2 łyżki wrzącej wody
100g posiekanych orzechów włoskich
270g mąki pszennej
 
Krem:
4 banany
sok z limonki
4 łyżki cukru
3 łyżki mąki kukurydzianej

Wykonanie:
Banany zmiażdżyć widelcem, a masło utrzeć z cukrem. Do masła dodać jajka i dalej ucierać, aż do uzyskania jednolitej masy. Następnie dodać bananową bebłajkę.
Sodę zalać wrzącą wodą, wymieszać i wlać do naszej masy, następnie dodać mąkę i orzechy, wymieszać wszystko razem i na blachę (u mnie mała tortownica, wysmarowana masłem).
Piec dobrą godzinę w 160 stopniach.
Po upieczeniu ostudzić, przekroić na 3 plastry, które będziemy przekładać nadzieniem.

Nadzienie:
Banany zmiażdżyć (można widelcem, można blenderem), dodać sok z limonki, cukier i mąkę, wymieszać w garnuszku (rondelku), gotować jakieś 10min, aż zgęstnieje. Pozostawić do ostygnięcia.

Placki przekładać bananowym farszem, wierzch można udekorować bitą śmietaną, reszta farszu, czekoladą, cukrem pudrem, co kto lubi :)

M.

niedziela, 9 lutego 2014

Conan - obert E. Howard


   Udało mi się, dorwałem ostatecznie wszystkie trzy wydane ostatnio tomy  opowieści o Conanie, autorstwa Roberta E. Howarda. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że Cimmeryjczyk ma już na karku 80 lat. Wiedziałem, że należy się po książce spodziewać czegoś lepszego niż po filmach, ale zaskoczyłem się miło ponad te przewidywania.
   Każdy, kto myśli, że Conan to tępak, potrafiący jedynie machać mieczem, niech natychmiast zaznajomi się z niemal jakimkolwiek opowiadaniem o nim. Machania mieczem jest sporo, ale są i jego przemyślenia, zasady moralne, a ostatecznie i rządy jako głowy państwa i wodza godnego naśladowania.
   Mnie jednak urzekły dwie rzeczy. Po pierwsze, czytając Howarda człowiek trafia znów do czasów, gdy fantastyka była młoda, nie odgrzewana jak teraz. Określa się ją mianem pulpowej, ale nic nie szkodzi, te opowieści chłonie się, ich dzikość i dynamika trafia wprost do wyobraźni czytelnika i ma się niemal uczucie, że to już nie opowiadania, a mitologia jakiegoś równoległego, fantastycznego świata.
   Po drugie, Conan udowadnia jak krucha jest cywilizacja, jak nędznie wypada ona, gdy już przeżyje krótki okres swojej świetności. Barbarzyństwo zwycięży, jako naturalny stan ludzkości, a cywilizacja upadnie w korupcji, niesprawiedliwości, degeneracji i chorym samozachwycie.
   Znalazło się jeszcze nawet i po trzecie. Cimmeryjczyk jest osobą, która prawdziwie bierze życie jakim jest, której wyroki losu nie są straszne. Może być bez grosza, wędrując jak bezdomny i żyje tak samo, jak w sytuacji, gdy jest otoczony bogactwem własnego królestwa. Rzeczy się po prostu zdarzają, a on nie zmienia się pod ich wpływem.
   Dzisiaj w kinach lecą filmy fantastyczne w ilości dość dużej, a jeden jest gorszy od drugiego. Warto więc cofnąć się w czasie o 80 lat i przeżyć prawdziwe przygody oraz zobaczyć, że określenie "barbarzyńca" może być czasem komplementem.

Krzysio
   
  

czwartek, 6 lutego 2014

Romantyczny klaps

Tak, taka właśnie była bodajże niedzielna kolacja:

Gruszkowy klaps z serem pleśniowym i orzechami























Proste, łatwe i smakowite (przynajmniej nam to połączenie się spodobało):
- 2 gruszki
- 1- 2 łyżek masła
- garść orzechów włoskich
- ser pleśniowy

Gruszki obieramy, wydłubujemy gniazda nasienne. Orzechy kroimy drobno i mieszamy z pozostałymi składnikami, powstałym farszem napełniamy gruszki, wrzucamy na 15min do piekarnika, 180 stopni i gotowe!

My wzbogaciliśmy nasze gruszki o sałatkę, razowy chlebek i budyniowy deser oraz napoje widoczne na zdjęciu.

Kochany Mąż zasługuje na wszelkie rodzaje wegetariańskich pyszności :)

Dream Theater - koncert w Katowicach

   Tak, dziś już dzień po koncercie, więc spieszę z informacjami jak to było. Zanim jednak o samej muzyce, to najpierw o tematach okołokoncertowych. 
Kiedy już dojechaliśmy do Katowic w lokalnym radiu zadano pytanie specjaliście "czy uważa, że Katowice to miasto, gdzie można bezpiecznie zostawić samochód pod blokiem", a ekspert spokojnym i rzeczowym tonem  odparł krótko: "nie". Dalsza gościna Katowic objawiła się nam w restauracji Wiejska Chata na Placu Grunwaldzkim. Przed koncertem knajpa była pełna gości, ale pracownicy zamiast cieszyć się i liczyć na napiwki, to woleli sobie głośno ponarzekać. "Ja już się totalnie pogubiłam!", "Tyle osób tu jest, że ja nie mogę niczego państwu obiecać", "Zaraz postaram się przynieść kartę, ale mam całe stoły do ogarnięcia". Ogólnie od momentu wejścia do lokalu do otrzymania piwa minęło luzem pół godziny. Katowice jeszcze raz pokazały na co je stać,  kiedy po koncercie w przydrożnym McDonaldzie pełnym  fanów Dream Theater jeden dresiu chciał wszystkim "przypier...ić" bo jesteśmy "brudasy". To takie kochane, kiedy stereotypy się potwierdzają same.
   Natomiast sam koncert był rewelacyjny! 3 godziny progresji w najlepszym wydaniu. Co tu dużo mówić, DT potwierdzili po raz kolejny, że grają na najwyższym poziomie. Byłem do ich ostatniego albumu na początku nastawiony sceptycznie, ale bez problemu przełamali me opory. Niech każdy po przeczytaniu tego posta odpali sobie na YouTubie chociaż 3 ich kawałki. Poważnie. Polecam "Strange Deja Vu" na dobry początek.
   Miało być o koncercie, ale to trzeba przeżyć samemu, opisać się nie da. Przesłanie moje jest takie, że Dream Theater pozostaje czołowym zespołem na scenie słuchanej przeze mnie muzyki, a Katowice to miejsce, które najlepiej omijać rozsądnym łukiem.

Krzysio

A ja Dreamów znam od niedawna, nie słucham zbyt często, albumów nie kojarzę, poszczególne utwory jednak już tak. Mam swoje typy, jak dla mnie muzyka z klasą, do posłuchania w tle. Wrażenie koncertowe jednak jak najbardziej zmusiły mnie do pogłębiania wiedzy o zespole i prawdziwego odkrycia ich muzyki. Widać, że mamy do czynienia z profesjonalistami w każdym calu, wirtuozeria jakich mało, ale również należy docenić swego rodzaju "show" jakim mile dopieszczają i zaspokajają swoich fanów. Członkowie zespołu - panowie już teraz raczej w wieku średnim-starszym, gromadzą pod sceną pełen przedział wiekowy słuchaczy. Słuchaczy wiernych, znających teksty, doceniających i potrafiących dobrze się bawić (czyt. nie jak koncerty punkowe).
To co członkowie zespołu wyprawiali z klawiszami/gitarą/perkusją zakrawa o jakąś magię i ponadludzki perfekcjonizm. Brakowało tylko spadających na scenę damskich części bielizny... (gdybym była dzisiejszą nastolatką to kto wie, kto wie... :) 
Osobiście najbardziej w ucho wpadały mi te bardziej metalowe kawałki, właściwie są w moich uszach nadal, niestety w postaci szumu, ale zagłuszam go... playlistą Dreamów :) 

Co do samych Katowic, zastrzeżenie mam jedno - za daleko od Poznania. Droga męcząca i nużąca, ale czego nie robi się dla teścia =) Właściwie, to jestem jemu bardzo wdzięczna. Najlepszy koncert na jakim byłam. Tylko ciii, bo Tatuk się zawstydzi.  ;)

M.