Składnikolce:
- kostka tofu (najlepiej wędzonego)
- puszka ananasa w zalewie
- pół cebuli dużej, ale i jedna cała lecz mała nie będzie zła
- dwie łyżki miodku, takie bardzo pełne i z meniskiem
- imbir mielony, tyle ile kto lubi
- kurkuma
- łyżeczka mączki ziemniaczanej
- olej
- przyprawy inne, jeśli potrzeba zaistnieje
Cała prawda o naturalnym tofu jest taka: jeśli je trochę posolisz i popieprzysz, to smakuje trochę jak karton z solą i pieprzem. Dlatego najbardziej polecam tofu wędzone lub solidnie zamarynowane. Takie tofu odsączamy, przekrawamy na dwa cienkie plastry, a następnie każdy plaster kroimy w trójkąciki, deltoidy lub inne figury geometryczne. Następnie wyjmujemy z puszki ananasa. Nie wylewamy zalewy! 2/3 plastrów ananasa kroimy w kostkę, pozostałe zjadamy na miejscu. Cebulę kroimy na drobną kostkę i podsmażamy na oleju, aż lekko się zrumieni, wtedy dorzucamy kawałki tofu. Pozostawiamy je z cebulką na kilka minut, a następnie dodajemy kawałki ananasa. Ponownie czekamy chwilkę lub i dwie. Z zalewy odlewamy kilka łyżek do kubeczka, a całą resztę wlewamy do tofu z ananasem i cebulą. Dodajemy miód, imbir i kurkumę. Mieszamy i pozwalamy się dusić na małym ogieńku. Do kubeczka z odlana zalewą dodajemy mączkę ziemniaczaną, mieszamy i tak uzyskany zagęstnik dolewamy do naszej potrawy. Mieszamy, mieszamy... Czekamy, aż na powierzchni sosu będą powstawać takie dobre bąble i gotowe! Podajemy nasze żółte tofu z ryżem i jemy!
Madzia zjadła tą potrawę już klika razy i nic jej się nie stało, więc chyba zjadliwe. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz